Przepraszam że mam szczęście w życiu
Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie, ale okazuje się że w tych lepszych momentach też można poznać się na ludziach. Jak to jest, że traci się znajomych, bo zazdroszczą: że pracuję, że mąż normalny, że dziecko fajne, spokojne, i na dodatek jeszcze poród bezproblemowy, i jeszcze mam czelność budować dom i na dodatek jeszcze nie mam kłopotów ani z ekipą ani z materiałami??! No jak ja tak mogę?!
Zaczęłam nawet trochę narzekać, by stać się bardziej normalną:
"Nie nieee, nasz domek nie będzie duży, no patrz, łazienka taka mała, że siedząc na kibelku będę mogła myć zęby nad umywalką"
"Nie no dziecko fakt, spokojne i grzeczne, ale mało ruchliwe, a Twoje tak ślicznie wierzga"
Nosz kurczę już nie wiem co mam mówić żeby znajomym nie było przykro i źle. Omijam temat budowy. Ani słowa, cicho sza. Jak sami zaczną, to mówię o łazience lub o schodach, że krzywe. A tak naprawdę... wszystko mi się podoba, uwielbiam nasz dom, uwielbiam mojego męża i nasze kochane dziecko, i fajnie będzie myć zęby siedząc na kibelku, a schody muszą być "krzywe", skoro mają zakręt.
Ehh też tak macie? Czy to taka nasza polska mentalność, która dziwi się gdy ktoś nie narzeka? Gdy cieszy się życiem? Gdy probuje "wycisnąć je jak cytrynkę"? Przecież wiele lat odmawiałam sobie rozrywek, lepszych ubrań itp., żeby spełnić moje marzenie o domu. Całą ciążę albo leżałam albo się oszczędzałam, żeby ją utrzymać i urodzić zdrowe dziecko. A teraz gdy marzenia się spełniają okazuje się, że niektórym to nie w smak:( Też tak macie?...