Czy ktoś widział Dziub Dziuba...
...CO TU ROBI DZIUB DZIUB??!!
Z poranną kawą wyszłam do ogródka Babićki, minęłam zielnik i spokojnie skierowałam się tam, gdzie kończy się babciny teren a zaczyna nasz - bajzel nad bajzlami, ale jakże uroczy. Idę, cieszę oko, bo zza starej jabłoni zaczyna się wyłaniać zarys naszego parteru, widzę już okno tarasowe a w nim łabędzia...
STÓJ!
Jakiego łabędzia??!
Robię zdjęcie telefonem, w razie gdyby łabędź zwiał i nikt nie chciał mi uwierzyć że tu był.
Ano tak, bez okularów przyszłam to mam za swoje. Parę kroków do przodu i już wiem że to nie łabędź, ale gęś. Pstrykam następne zdjęcie.
Parę następnych kroków, i gęś okazuje się kaczką;)
Stoi i się na mnie gapi. Przekrzywia łepek i się gapi. I ani myśli uciekać!
Szybki telefon do znajomego pana, który mieszka ulicę dalej.
- Ma pan może kaczki?
- Tak, sprzedaję kaczki, ale trzeba je wcześniej zamówić.
- Nieee, ja nie chcę kupić, ale może panu uciekła jakaś kaczka? Bo mi się tapla w kałuży w salonie;) Chętnie bym ją panu oddała:)
Kaczka okazała się wyrodną matką, która po złożeniu jaj uciekła sąsiadowi. Chyba depresja poporodowa...
Planowałam kiedyś mieć kaczkę w jadalni, ale w trochę bardziej dopieczonej wersji;)