Sama radość:)
A tu elewacja, do której panowie dodali już cokół. Miał wyjść grafitowy, niestety wyszedł ciemny jak diabeł. Zastanawiamy się czy da się polubić, bo zaakceptować z pewnością się da:) Może będzie wyglądał tak jak chcieliśmy gdy dodamy jasnoszary kamyczek dookoła oraz rośliny. Będzie go widać tylko od tyłu domu, tam gdzie nikt nie będzie chodził. Część wypoczynkowo-rekreacyjna znajduje się z przodu, a tam od frontu będzie ganek, garaż i wielka murowana donica na krzaki i choinki, więc zupełnie zasłoni cokół, a z boku będzie na całej ścianie taras drewniany. Więc nie przejmujemy się zbytnio cokołem;)
Za to uczucie stąpania po gładziutkich wyleweczkach... nie do opisania:) Poczułam "mój kawałek podłogi";)
Ponieważ w tej chwili z uwagi na świeżutkie wylewki nie mogę pokręcić się wewnętrz domku, pstryknęłam parę fotek w "ogrodzie". Ogród to oczywiście pojęcie względne, bo w trakcie budowy wiele drzewek czy krzewów musieliśmy wyciąć albo przesadzić, część jest zasłonięta przez śmieci. Starałam się Wam oszczędzić widoku odpadów budowlanych, z których wywiezieniem czekamy aż będzie na to czas, bo póki co trzeba było jak najszybciej wylać te wylewki no i teraz czeka nas jeszcze elewacja ostatniej ściany - najważniejszej, frontowej.
Wcześniej w miejscu domu był ogród warzywny i 3 stare jabłonie, krzaki agrestu, nieduże wiśnie... Planujemy częściowo oddać naturze to co zabraliśmy, sadząc nowe drzewa owocowe i ozdobne, a oto to co zostało:
Wielka góra dobrej, urodzajnej ziemi zdjęta przy kopaniu ław, teraz porośnięta wszelkim możliwym zielskiem:
A tu kurnik, ucieleśnienie kompromisu i wdzięczności wobec mojej babci za darowiznę w postaci działki. Będzie tu stał dopóki babcia będzie sobie życzyć:) A jajka od chłopa (tu od baby) pychotka:) Odnowiliśmy go ile tylko się dało:
Tu dla przypomnienia wklejam jak wyglądał wcześniej:
W ogrodzie mamy też 9 czy 10 krzaków borówki amerykańskiej, z czego ponad połowa ma jakieś 120cm wysokości i daje mnóstwo owoców. Wczoraj zebrałyśmy z córką ostatnią już chyba porcję borówek. W tle też spora hortensja.
Wino:
Wszystko wymaga przycięcia, nadania odpowiedniej formy, wino musi mieć nowy trejaż. Ale to raczej w przyszłym roku:)
Stosując się do naszego motta budowlanego, że "Nie ma być szybko, tylko dobrze" panowie robili wylewki o pół dnia dłużej, i dziś skończyli garaż. Z oczywistych względów nie mogę tam wejść, nie chcę też kombinować przy naszych kombinowanych tymczasowych drzwiach by pstrynkąć fotkę;) drzwi trzymają się na słowo honoru;) Ich wymiana na docelową bramę garażową już na dniach:)
Wczoraj udało mi się cyknąć fotki z poddasza. Aż mi się sama buzia uśmiechnęła jak to zobaczyłam:)
Korytarz i wejścia do pokoji dzieci:
Łazienka:
Jako laik martwiłam się co to te takie zamazy na posadzce, czy to aby równe jest;) Mąż mnie uspokaja że to jest równe jak stół, a maziaje są dlatego że światło pada pod różnym kątem na wypolerowaną jakąś tam ichną maszyną podłogę;) No! i tego się trzymajmy... ale i tak sprawdzę jak wyschnie;)
Tacy faceci w rodzinie to prawdziwy skarb:* Dzielnie ułożyli podłogówkę i tym sposobem jesteśmy gotowi na wylewki. A to nastąpi już (albo dopiero) we wtorek.
Kawałek salonu:
Niestety nie mam zdjęć ukończonej podłogówki.
Gabinet:
Na poddaszu podłogówkę mamy tylko w łazience i w pralni. W pozostałych pomieszczeniach będą grzejniki, więc styropian przykryliśmy folią i czekamy na wylewki:) A tu najmniejszy pokój na poddaszu: